2. Do tego klasyk.
3. Bo jest Mary Sue.
4. Della loffa pastwić się nad córciami V.
5. I zaprasza.
6. Link: Tu.
Witam... Od czegoś trzeba zacząć.
Della: Koniec – trzeba czymś skończyć.
No tak... czyli jestem Av Riddle, a raczej Avada Ravena Atrita Meropa Kristal Gwyneth Riddle.
Della: Słabo. Picasso miał więcej imion.
Tak, dobrze słyszeliście... Riddle.
Della: Słuchu, jesteś na swoim miejscu? *szuka go na oczach*
Z TYCH Riddle'ów.
Della: Z tych mleczarzy i listonoszy.
Moim ojcem jak już pewnie się domyślacie jest Czarny Pan.
Della: Mleczarz z pierwszego dojenia!
A matka? Matki nie znałam, wiem tylko, że była czystej krwi i miała imiona Ravena Atrita, a ojciec zabił ją zaraz po moich narodzinach.
Della: Ravena Atrita *zgon* Teraz idolami są autorzy blogów. Lepsze to niż Tokio Hotel, ale mam nadzieję się nie przeliczyć.
Ja sama mam świetne imię - Avada, po pewnym ulubionym zaklęciu mego ojca...
Della:
Voldemort: Pokazać ci moje ulubione zaklęcie?
Avada: Skoro chcesz, ojcze…
Voldemort: Avada Kedavra!
Della: *marzenie*
Moim zresztą też.
Della: W końcu zabija śmiechem.
Jestem Śmierciożerczynią od najmłodszych lat. Mroczny Znak został mi wypalony gdy miałam ich 10.
Della: Pogrzebaczem. Imię Avada też miało swój udział do pogrzebania.
W tym dniu po raz pierwszy rzuciłam w pełni działającą avadę...
Della: Model lat 9-1 i płodowy nie były w pełni dopracowane.
Jednak mój znak nie jest takim zwykłym znakiem.
Della: Czaszka czyta księgi magiczne, a wężowi trzeba składać ofiary.
Znajduje się on na mojej prawej ręce, a nie na lewej, jak to jest u wszystkich Śmierciożerców. Dlaczego? Nie trudno się domyślić. W końcu jestem JEGO córką.
Della: Czyli jesteś tak wyjątkowa jak 20 000 twoich sióstr.
Ale że Vold nie zwyciężył z tyloma Mary Sue? O_O
Zresztą ten znak, to nie jedyna dziwna rzecz, którą posiadam.
Della: *myśli* Musk? Bo to jest co najmniej dziwne.
Zaraz po moim urodzeniu ojciec odprawił rytuał, który miał zapewnić mi nieśmiertelność.
Della: Bo niebezpieczne jest szycie z takim imieniem.
Owszem zapewnił, ale nie obyło się bez skutków ubocznych.
Della: Deficyt intelektualny spowodowany niedostateczną wydajnością musku?
Otóż z pleców wyrastają mi przepiękne, czarne skrzydła.
Della: A niech ją! Skradła koliberkowi i przefarbowała!
Całe szczęście, że mogę je schować!
Della: Zmieszczą się w uchu.
Nie uśmiecha mi się paradowanie z nimi po Hogwarcie.
Della: Mhrok nie dopuszcza uśmiechu!
Ze względu na nie i moje skłonności do długich i męczących tortur jestem w kręgach Czarnego Pana nazywana Aniołem Cierpienia.
Della: Anioł to od tych pięknych, koliberkowych skrzydełek.
Kiedy je ukrywam, pozostaje mi tylko niewielki tatuaż w ich kształcie na łopatkach.
Della: To go w ogóle widać?
Ojciec uczy mnie legilimencji, magii czarnej i bezróżdżkowej.
Della: Magia pobrudziła się tym MHROKIEM.
Umiem też przyzwać moc Slytherina.
Della: Moc zjawia się i idzie se do pubu.
W końcu jestem jego Dziedziczką. Moja moc zwiększą się wtedy niewyobrażalnie.
Della: Nikt nie wątpi w umiejętności Mary Sue.
Czuć jak bije ode mnie.
Della: I uderza prawym sierpowym.
Uczę się też walki bronią białą, ale o to dba Otheos - mój nauczyciel.
Della: Broń potraktowano jak pralkę - calgonem.
Pewnie zapytacie jak się to robię.
Della: Mleczarz odwiedza kobitkę i ta kobitka bierze butelkę. Mleko się zazwyczaj trochę wylewa, ale to raczej nie przeszkadza.
Chodzi o to, że jeszcze nie byłam w Hogwarcie mimo, że mam 16 lat.
Della: Krąży jedynie wokoło szkoły. Jak jeden skromny analizator.
Wszystkiego uczył mnie najpierw Otheos, a później ojciec. Mam już przerobiony cały hogwarcki materiał.
Della: Druty poszły w ruch na jej drodze szycia.
W tym roku pójdę tam po raz pierwszy.
Della: I do pierwszej klasy?
Mimo to dalej będę się tego uczyć. Po prostu będę się teleportować do Mrocznego Dworu. Jakim cudem? To jeszcze jeden skutek uboczny rytuału - bezszelestna teleportacja omijająca wszelkie bariery.
Della: Kolejna wielka zdolność Mary Sue.
Dlatego robię za szpiega w Zakonie. Po prostu teleportuje się wprost na zebranie ukryta pod peleryną niewidką.
Della: To wielka Avada Ravena Atrita Meropa Kristal Gwyneth Riddle nie umie zaklęcia kameleona?
Oczywiście nie zawsze mogę to robić, bo w końcu ten stary wielbiciel szlam zorientowałby się.
Della: I dał ci
Jeśli chodzi o moje dzieciństwo to w rok po moim urodzeniu i pół roku po rytuale ojciec zniknął z powierzchni ziemi.
Della: I wylądował na Marsie.
Cały czas mieszkałam w dworze doglądana przez skrzaty i wychowywana przez Bellatrix i Narcyzę.
Della: BellatriKS miała przepustkę z Azkabanu raz w tygodniu na doglądanie prawidłowego rozwoju córki Czarnego Pana.
Stąd też bardzo dobrze znam Draco. Przyjaźnimy się. Mamy identyczne poglądy na świat. Czyli? Czysta krew ponad wszystko!
Della: YEAH!
Od małego byłam wychowywana w wierze, że mugole są od nas gorsi.
Della: To Czarny Pan już nawet sektę założył? Zakonnicy do boju! Zabijać niewiernych!
Śmierciożercy specjalnie dla mnie sprowadzali ich do dworu, bym mogła w spokoju ćwiczyć Niewybaczalne. Pierwszego udanego cruciatusa rzuciłam w wieku 8 lat.
Della: Z czarnowłosą Barbie w dłoni.
Nie mówiłam jeszcze o wyglądzie: śliczna, wysoka, szczupła dziewczyna z intensywnie zielonymi oczami, czarnymi, prostymi, długimi do połowy pleców włosami, bladą cerą i mocnym makijażem, ubrana jeśli nie w szaty hogwarckie, praktycznie zawsze w którąś z jej licznych czarnych sukienek - cała ja.
Della: *zgon* i oczywiście:
MHROK!
Jestem okrutna i szalona.
Della: Jesteś szalona! Jesteś spalona…
Połączenie doprawdy wybuchowe.
Della: …jesteś zwęglona!
Gdy idę zabijać i torturować jestem zimną i okrutną kobietą.
Della: Biała Czarownica Narni. Rzucamy oksymorony na ludzi!
Gdy idę imprezować, bądź spędzać czas z przyjaciółmi nieźle mi odwala.
Della: Tłuczkiem? Każda kolejna Mary Sue jest coraz wybitniejsza. Jak ona uderzyła w siebie tłuczek?
To tyle o mnie.
Della: Dobrze, że się streściła.
~~~~~~~~~~~~~~~~
No, czyli pierwsza notka już za mną. [pierwsze córeczki robaczyweczki] Podobno najtrudniej jest zacząć. Nie zraźcie się na początku, [*zezuje*] następne rozdziały będą dłuższe, a narracja trzecioosooba. Po prostu musiałam opisać Av, a tak wyszło najlepiej. [*kolejny zez*] Przepraszam za powtórzenia, ale nie dało się ich uniknąć. [oczywiście, oczywiście…] Również nagłówek się zmieni. A autorka [szybko się przestawiła na narrację trzecioosobową] ma skłonność do przesady i dziwnych imion, [nie zauważyłam] ale stara się nad tym pracować^^. [nad jeszcze dziwniejszymi?] Jak czegoś nie wiecie to pytajcie, chętnie odpowiem. [Gdzie kanon? Nie widzę odpowiedzi.] I pamiętajcie!Komentarze karmią wena. xD [Mam nadzieję, że nie lubisz Danonków.]
ROZDZIAŁ I
Był cichy, gorący letni dzień.
Della: Lecz mhrok się przez niego przebił.
Gdzieś w Anglii stał potężny, ciemny dwór.
Della: A w tym dworze były lochy.
Stał tam już od bardzo dawna.
Della: (lochy też)
Zbudowany z ciężkich, kamiennych bloków odpychał wyglądem.
Della: Bo styl gotycki jest ładniejszy.
Jednak w środku mimo całkiem wczesnej godziny, panował ruch.
Della: Jednak wieczorem Ruch już nie panował.
Skrzaty uwijały się jak w ukropie chcąc zdążyć z przygotowaniem śniadania na czas. Wszędzie można było zobaczyć ludzi w czarnych szatach, pozdrawiających się lekkim kiwnięciem głowy.
Della: I czekających na wieczór, by odprawić czarną mszę.
Jednak ktoś spał spokojnym, niczym niezakłóconym snem.
Della: *TRZASK*
Była to Avada. Szesnastoletnia dziewczyna miała dziś po raz pierwszy pojechać do Hogwartu.
Della: I przestać krążyć wokół niego.
- Panienko Riddle! - Pukanie rozniosło się echem po komnacie. - Czas wstawać! Musi panienka zdążyć na pociąg!
Della: Na pociąg wyściełany czarnym pluszem o imieniu Mhrok.
- Już wstaje Bellatrix!
Della: To BellatriKS krzyczała przez sen?
- Dziewczyna powoli podniosła się z łóżka. - Zawołaj Pantofelkę!
Della:
- Pantofelko!
- Kapciuszku!
- Pantofelko!
- Och…
W tym czasie nastolatka poszła do łazienki [*kwik analizatorki*], wzięła szybki prysznic, zdążyła się ubrać i pomalować.
Della: A szczegółów nie łaska?
Gdy weszła spowrotem do komnaty, skrzat już na nią czekał.
Della: Avada mnie zaraz trafi. Z POWROTEM.
- Pantofelko, przynieś mi tu śniadanie. I powiedz ojcu, że zejdę do niego za pół godziny.
Della: W końcu Czarny Pan nie może czekać.
- Dobrze, panienko. - Skrzat ukłonił się i znikł.
Della: I odleciał na Marsa.
Po chwili Pantofelka przyniosła tacę z jedzeniem.
Della: Ciekawe, co jedzą na Marsie.
Gdy minął czas, Av teleportowała się przed drzwi Sali Tronowej.
Della: Już na Ziemi.
[Voldemorta koronowano na króla Anglii?]
Pchnęła je i weszła do środka. Po przeciwległym końcu sali stał Czarny Pan,
Della: To stąd ,,Pan’’? Po przeciwległym… to znaczy gdzie?
a wokół jego poplecznicy kłaniali się mu i składali raporty.
Della: No król.
- Witaj ojcze... - Podeszła do niego.
Della: Księżniczka ^^. Pamiętnika tylko brakuje.
- Witam cię, Avado.
Della: Na kogo cię rzucić?
- Dziś wyjeżdżam. Mogę pójść sama na stacje?
Della: Moc będzie z tobą.
- Nie, nie możesz. Yaxley cię odprowadzi
Della: Personifikacja? xD
- Ojcze... - Av była mocno zniecierpliwiona. - Mam szesnaście lat i Czarną Magię wykutą na pamięć.
Della: O! A jak wkuć wf?
Niby, co może mi się stać?!
Della: Możesz w kogoś uderzyć.
- Nigdy nic nie wiadomo! Pójdziesz z Yaxley’em!
- Ale deportuję się stąd prosto na peron! A tam już będzie Dracon i reszta.
Della: Malfoys and company.
- No i Lucjusz... Dobrze, niech Ci będzie. Tu masz 500 galeonów - powinno Ci wystarczyć na jakiś czas. - Mężczyzna podał jej ciężką sakiewkę.
Della: *rzuca się by przechwycić* Gdzie można rozmienić walutę?
-Dzięki. Kiedy będą lekcje?
Della: Kiedy najbardziej nie masz na nie ochoty.
- Ze mną we wtorki po południu, a z Otheosem w soboty po obiedzie. Nie zapomnij o nich!
Della: Trudno zapomnieć o koszmarze.
- Nie zapomnę. Pójdę już, muszę jeszcze dokończyć pakowanie kufra. Żegnaj!
- Żegnaj! Widzimy się we wtorek...
Della: A nuż nie?
Dziewczyna wyszła, a Śmierciożercy wrócili do przerwanego zajęcia. Kiedy dotarła do swojej komnaty, rzuciła się na łóżko i zawołała:- Pantofelko!
Della:
- Kapciuszku!
- Pantofelko!
- Och…
- Tak, panienko? - Skrzatka zjawiła się natychmiast.
Della: Skrzaty powinny startować w zawodach.
- Skończ mnie pakować. - Wyczarowała magiczny odtwarzacz muzyki i zaczęła jej słuchać.
Della: Co za leń…
Gdy minęła godzina 10.30 zeszła do hollu i teleportowała się wprost na peron 9 i 3/4.
Della: Czy holly to nie ostrokrzew?
Zaczeła się rozglądać, ale nigdzie nie widząc Dracona, usiadła na kufrze i postanowiła czekać. Nie daleko niej przeszedł chłopak o kruczoczarnych rozczochranych włosach, ubrany w za duże mugolskie ciuchy. W pewnym momencie zatrzymał się i popatrzył się na nią. "O! Jest i Potter" pomyślała.
Della: Na szczęście tylko jeden.
- No i na co się gapisz, okularniku? - burkneła.
Della: *patrzy krytycznie na tę beznadziejną zniewagę*
Gryfon spojrzał na nią jeszcze raz i ruszył przed siebie.
Della: Chyba poczuję sympatię do Pottera w tym
W tym momencie usłyszała czyjś krzyk.
Della: We własnej głowie.
-Av! Tu jestem! - To Draco stał i machał do niej, a za nim można było dostrzec państwa Malfoy.
Della: Te państwa to gdzie leżą? Nigdy o takich nie słyszałam.
Ona wstała, wzięła kufer i poszła w jego stronę.
Della: Ja wstałam, założyłam piżamę i poszłam spać, mając dość.
- Witam państwa.
Della: Znowu personifikacja?
Cześć Draco. Jak minął ci ostatni tydzień wakacji?
Della: Jak z procy.
- Witaj, panienko Riddle - To Narcyza jak zawsze wystrojona, z nienaganną fryzurą i makijażem. Avada lubiła ją. W końcu jakby na to nie patrzyć, ona wraz z Bellą wychowały ją.
Della: Kiepsko im ta hodowla wyszła.
- Dzięki, dobrze. Chodź już do pociągu. Poznasz resztę! - Draco ruszył w stronę wagonu.
Della: Resztę czego? Opowieści z procy wystrzelonej czy składni Crabbe’a i Goyle’a?
Dziewczyna poszła za nim, ciągnąc swój kufer. Chłopak pomógł jej go wnieść do środka, poczym zaczął sprawdzać wszystkie przedziały.
- Tu są! Co się tak wleczesz?
Della: Faceci są beznadziejni.
- Zamknij się, już idę przecież. - Razem weszli do przedziału.
Della: I pewnie nie zaklinowali się w przejściu.
- Witajcie. To jest Avada Riddle. Córka Czarnego Pana.
Della: Pewnie cały świat już wie.
Ma jej z głowy włos nie spaść. Zrozumiano? - Malfoy popatrzył się na nich sugestywnie, a oni kiwnęli głowami. - To jest Crabbe, Goyle, Zabini Blaise, Teodor Nott, Sabina Eve i Pansy Parkinson. - Pokazywał na każdego pokolei.
Della: Kolej koleją tory, a Delicja smakuje delicje (czyt. bliska zgonu).
Wolne miejsca były naprzeciwko dziewczyny, siedzącej ze znudzoną miną, patrzącej się w okno, nazywanej Sabiną i pomiędzy dwoma milczącymi osiłkami. Av wiedziała, że ich ojcowie są Śmierciożercami, jednak ich samych widziała po raz pierwszy. Do Mrocznego Dworu nie wpuszczano niepełnoletnich, wyjątek stanowił Draco - przyjaciel dziewczyny. No i oczywiście dzieci szlam i mugoli, ale one już nigdy go nie opuszczały.
Della: Zostawały towarzyszami wampirów. Volturi niech się schowają.
Usiadła przy oknie, na przeciwko Eve. Tymczasem pociąg ruszył, a jego pasażerowie zajeli się rozmową. Sabina pochyliła się w kierunku Avady i zaczęła rozmowę.
- Hej, jestem Sabina.
Della: Hej, jestem Delicja i nie lubię cię od pierwszego spojrzenia.
- Cześć, mów mi Av, krócej jest i ludzie nie zwracają uwagi - wyszczerzyła się.
Della: Może sztuczna szczeżuja dla koleżanki?
- Miło mi poznać. Kto by pomyślał, że Czarny Pan ma córkę.
Della: Yhm… do pewnego czasu nie myślano…
- Nikt o tym nie wiedział oprócz skrzatów, Śmierciożerców i Draco.
Della: Skrzaty całej Anglii się nie wygadały?
- Draco? Znał Cię wcześniej?
Della: Później już nie.
- Taak, przyjaźnimy się od małego, jego matka wraz z Bellatrix Lastrange, wychowywały mnie, gdy ojciec znikł.
Della: Na Marsie (przyp.).
- No tak... Czemu nie poszłaś wcześniej do Hogwartu?
Della: Bo wokół niego krążyła (przyp.)
- Ojciec tak postanowił.
Della: Aby nabrała kondycji.
Powiedział Belli, że uczyć mnie będzie Otheos. Kiedy powrócił sam zaczął mnie uczyć, a Otheos został już tylko nauczycielem walki bronią białą.
Della: To on wszystkie bronie calgonem traktuje?
Dopiero w tym roku razem uzgodniliśmy, że powinnam iść pomiędzy rówieśników.
Della: A nie jedynie oglądać ich w czasie swego maratonu.
- No i dobrze! Inaczej pewnie poznałabym Cię dopiero za dwa lata!
Della: Ogromna strata by to była…
- Czyli ty też masz takie plany...
Della: Ach, te wężyki…
- Nooo, zresztą jak wszyscy w tym przedziale, pomijając Pansy.
Della: *zdezorientowana*
- A ona to czemu nie?
Della: ?
- Hmm... Dobre pytanie. Widzisz, ona nie chce być kimś w rodzaju Bellatrix, woli być taką Narcyzą: popierającą Czarnego Pana, żoną Śmierciożercy.
Della: Praktyczne. Nie zamkną cię za bycie Śmierciożercą, a pomagać im będziesz.
- W tym momencie obie dziewczyny popatrzyły na Pansy klejącą się do Dracona, który nie miał zbyt szczęśliwą miny. Nott z Zabinim chichotali cicho.
Della: Ośmiorniczka i jej macki – perfekcyjne klejenie.
- Dobrze, że przyjechałaś, bo już nie mogłam wytrzymać z tą idiotką - szepnęła.
Della: A z tą się da?
- Coś mi się wydaje, że ona za mną nie przepada... - Parkinson patrzyła się właśnie na nią złośliwym wzrokiem.
Della: Ona cię loffffa! Jak każdą Mary Sue, która lepi się do jej faceta!
- No i co się dziwisz? Przyszłaś tu z Draco i właśnie szepczesz ze mną. Jest pewna, że ją obgadujemy. Myśli, że chcesz jej odebrać przyjaciółkę i chłopaka.
Della: Tu jest
- Chłopaka? No, no. Nie pochwalił mi się, cham jeden.
Della: Szkoda, że nie ham ^^
Wybacz, nie zamierzam jej zabierać ani ciebie, ani jego.
Della: Są bezpieczni w szufladzie Parkinson.
- Daj spokój!
Della: Requiescat In Pace.
Oczywiście, że nie są razem, tylko Pansy lata tak za nim od drugiej klasy.
Della: Na miotle, dlatego jej nie idzie.
A ja bynajmniej nie jestem jej przyjaciółką, po prostu byłyśmy jedynymi dziewczynami w tej paczce i jak trzeba było iść na zakupy, albo pogadać o kosmetykach to miałam tylko ją. - Sabina wzruszyła ramionami. - Nic Ci nie zrobi, nawet nie powie głośno tego, co myśli... Ze względu na twojego ojca i Dracona.
Della: Mieszanka blond-mop ma teraz wzięcie.
- Spróbowałaby tylko - mruknęła Av groźnym tonem.
Della: Rzucisz się na nią, Avado?
Odchyliła się i oparła plecami o ścianę. Tak na rozmowie minęła im prawie cała podróż.
Della: A reszta podróży? Chyba raczej nie na czytaniu?
- Daleko jeszcze? - Rzuciła pytanie już do wszystkich
Della: Wcześniej do jednego wszystkiego je rzucała.
- Już nie, za jakieś pół godziny dojedziemy. Przebierzmy się już - odparł Nott - Prawie wszyscy zaczęli zmieniać ubrania.
Della: O.o
- A ty, czego nie zakładasz szat? - Parkinson już zdążyła się do czegoś przyczepić.
Della: Bo nie ma zamiaru rozbierać się z przeciwną płcią w jednym przedziale?
- Nie zamierzam paradować w tych bezbarwnych ciuchach. Przebiorę się po ceremonii.
Della: Złudne nadzieje. A czy ona przypadkiem nie paradowała w tych ,,bezbarwnych ciuchach’’ po domu?
- w głosie Avady słychać było ostrzegawcze nuty.
Della: D na wielkiej i małej oktawie, czy F na małej i razkreślnej? Nie… chyba żadnej.
Pansy już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale Malfoy ją uprzedził.
Della: Wypluł dwie półnuty. Dało nam to całość.
- Nawet nie próbuj, jest strasznie uparta. Jak już postanowiła, niczym nie zmusisz jej by zmieniła zdanie. - Ślizonkę przytkało.
Della: I nie miała z tym nic wspólnego rura aluminiowa…
Tymczasem pociąg się zatrzymał. Wszyscy zaczęli pchać się do wyjścia, zostawiając kufry.
Della: Przepychać się do wyjścia.
Jednak Av jak zwykle musiała zrobić coś inaczej. Nie zważając na resztę, złapała rączkę i pociągnęła go za sobą.
Della: Psychopatka.
- Co ci znowu? Zostaw go tutaj. Skrzaty przeniosą je do zamku. - Tak mógł do niej mówić tylko Draco.
Della: Bo nikt inny nie jest godny mówić do Mary Sue.
- Oszalałeś? Wiesz ile ja tam mam czarnomagicznych przedmiotów?! Zaczynając od eliksirów, na Medalionie Slytherina kończąc! - Pozostali, aż przystanęli, kiedy to usłyszeli.
Della: Jeden z pozostałych zaczął się rżeć i krzyczeć: MHROK!
- Cicho! Nie tak głośno. Przedział jest otwarty. Daj ten kufer, to ci pomogę.
- Masz, ale poczekaj chwilę. - Zatoczyła ręką koło nad kufrem i pojawiła się biała mgiełka, która po chwili wsiąkła w niego. - Teraz prawie nic nie będzie ważył.
Della: Będzie miał za to problemy ze wzrokiem przez tę mgłę.
Draco dostrzegając miny swoich przyjaciół wyjaśni:
Della: Zmieniamy czas na przyszły?
- Avada umie magię bezróżdżkową.
Della: I Magię Czarną! Czarną!
– Wszyscy powoli zaczęli wychodzić z przedziału. Gdy już przepchali się do wyjścia usłyszeli głos.
Della: Aluminiowy ^^
- Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni tutaj!
- Kto to? - Młoda Riddle spytała się Draco i Sabiny.
Della: To starszA żyje?
- Rubeus Hagrid. Gajowy. Przepływa razem z pierwszakami jezioro na łódkach. - Eve pośpieszyła z wyjaśnieniem.
- Jest półolbrzymem. Parszywy mieszaniec. - Draco splunął. - Powinnaś iść do niego.
Della: Nie cierpię rasizmu.
- Niby czemu? - Jej jak zwykle coś nie pasowało.
Della: Bo jest rozpieszczonym bachorem i Mary Sue. Te tak mają.
- Bo jesteś tutaj pierwszy raz. Tradycja i wogóle.
Della: Agr! A gdzie tradycja ortografii?!
- Mało obchodzą mnie tradycje.
Della: To wszystko wyjaśnia.
Nigdzie nie idę bez was. - Doszli do miejsca, gdzie czekały na nich powozy. - Testrale...
Della: Tak, tak… Mhrok. Zaczyna mnie to nudzić.
- Mało kto ze Slytherinu ich nie widzi - odparł Draco.
Della: Bo wszyscy są mhroczni.
- Chodźcie tutaj. - Władowali się do wolnego powozu, a razem z nimi Nott. Pansy też chciała, ale ku uldze dziedzica Malfoy’ów, już się nie zmieściła i odeszła z obrażoną miną.
Della: Na kolana trza było.
Droga upłynęła im na rozmowie. Gdy wysiadali przed Hogwartem. Dziewczyna omiotła zamek wzrokiem.
Della: Voldemopem rzecz jasna.
- Całkiem przyzwoicie wygląda. Mam nadzieje, że lochy są tu porządne.
Della: Oj, tak. Lochy są porządne ^^
- Porządne, porządne, ale najpierw idziemy do Wielkiej Sali, a ty musisz zaczekać w Wejściowej na McGonagall i pierwszorocznych - poinstruował ją, Dracon.
- Ehh... Niech będzie, spotkamy się przy sole Zielonych.
Della: Że gdzie?! Kto soli Zielonych? I kim oni są? xD
- Usiadła przy ścianie i popatrzyła się za oddalającymi Ślizgonami. Czekała tak jeszcze jakieś 10 minut. Później zobaczyła schodząca ze schodów McGonagall i uczniów wchodzących do hollu.
Della: Tak… do ostrokrzewu.
- Panno Riddle! Proszę natychmiast wstać!
Della: I polatać wokół szkoły. Najlepiej z Voldemopem. Albo na nim.
- Mhm... - mruknęła dziewczyna i powoli podniosła się z ziemi.
Della: A ja myślałam, że w Hogwarcie są posadzki albo cuś.
Tymczasem nauczycielka, zaczęła swoją nudną przemowę. Avada nie miała zamiaru jej słuchać. Wyciągnęła z kieszeni odtwarzacz i puściła muzykę. Słuchawki schowała dopiero, gdy zobaczyła, że vicedyrektorka obraca się w jej stronę.
Della: ZuA i niegrzeczna Riddle. *skreśla*
- A panna poczeka tutaj na pana Filcha. Zawiadomi cię on, kiedy masz wejść do sali.
Della: Bo inaczej wszystkich zabijesz imieniem, jeśli nie będą przygotowani.
- Dobra. - Nie zwracając na nikogo uwagi, znów usiadła na ziemi i założyła słuchawki.
Della: No i pewnie nie usłyszy wołania Filcha. Aczkolwiek może i słuch ma tak doskonały?
CDN.