Analiza: Farbowana magia i calgon cz.1

1. Kolejny blog o córce Voldemopa.
2. Do tego klasyk.
3. Bo jest Mary Sue.
4. Della loffa pastwić się nad córciami V.
5. I zaprasza.
6. Link: Tu.

Witam... Od czegoś trzeba zacząć.
Della: Koniec – trzeba czymś skończyć.

No tak... czyli jestem Av Riddle, a raczej Avada Ravena Atrita Meropa Kristal Gwyneth Riddle.
Della: Słabo. Picasso miał więcej imion.

Tak, dobrze słyszeliście... Riddle.
Della: Słuchu, jesteś na swoim miejscu? *szuka go na oczach*

Z TYCH Riddle'ów.
Della: Z tych mleczarzy i listonoszy.

Moim ojcem jak już pewnie się domyślacie jest Czarny Pan.
Della: Mleczarz z pierwszego dojenia!

A matka? Matki nie znałam, wiem tylko, że była czystej krwi i miała imiona Ravena Atrita, a ojciec zabił ją zaraz po moich narodzinach.
Della: Ravena Atrita *zgon* Teraz idolami są autorzy blogów. Lepsze to niż Tokio Hotel, ale mam nadzieję się nie przeliczyć.

Ja sama mam świetne imię - Avada, po pewnym ulubionym zaklęciu mego ojca...
Della:
Voldemort: Pokazać ci moje ulubione zaklęcie?
Avada: Skoro chcesz, ojcze…
Voldemort: Avada Kedavra!

Della: *marzenie*

Moim zresztą też.
Della: W końcu zabija śmiechem.

Jestem Śmierciożerczynią od najmłodszych lat. Mroczny Znak został mi wypalony gdy miałam ich 10.
Della: Pogrzebaczem. Imię Avada też miało swój udział do pogrzebania.

W tym dniu po raz pierwszy rzuciłam w pełni działającą avadę...
Della: Model lat 9-1 i płodowy nie były w pełni dopracowane.

Jednak mój znak nie jest takim zwykłym znakiem.
Della: Czaszka czyta księgi magiczne, a wężowi trzeba składać ofiary.

Znajduje się on na mojej prawej ręce, a nie na lewej, jak to jest u wszystkich Śmierciożerców. Dlaczego? Nie trudno się domyślić. W końcu jestem JEGO córką.
Della: Czyli jesteś tak wyjątkowa jak 20 000 twoich sióstr.
Ale że Vold nie zwyciężył z tyloma Mary Sue? O_O


Zresztą ten znak, to nie jedyna dziwna rzecz, którą posiadam.
Della: *myśli* Musk? Bo to jest co najmniej dziwne.

Zaraz po moim urodzeniu ojciec odprawił rytuał, który miał zapewnić mi nieśmiertelność.
Della: Bo niebezpieczne jest szycie z takim imieniem.

Owszem zapewnił, ale nie obyło się bez skutków ubocznych.
Della: Deficyt intelektualny spowodowany niedostateczną wydajnością musku?

Otóż z pleców wyrastają mi przepiękne, czarne skrzydła.
Della: A niech ją! Skradła koliberkowi i przefarbowała!

Całe szczęście, że mogę je schować!
Della: Zmieszczą się w uchu.

Nie uśmiecha mi się paradowanie z nimi po Hogwarcie.
Della: Mhrok nie dopuszcza uśmiechu!

Ze względu na nie i moje skłonności do długich i męczących tortur jestem w kręgach Czarnego Pana nazywana Aniołem Cierpienia.
Della: Anioł to od tych pięknych, koliberkowych skrzydełek.

Kiedy je ukrywam, pozostaje mi tylko niewielki tatuaż w ich kształcie na łopatkach.
Della: To go w ogóle widać?

Ojciec uczy mnie legilimencji, magii czarnej i bezróżdżkowej.
Della: Magia pobrudziła się tym MHROKIEM.

Umiem też przyzwać moc Slytherina.
Della: Moc zjawia się i idzie se do pubu.

W końcu jestem jego Dziedziczką. Moja moc zwiększą się wtedy niewyobrażalnie.
Della: Nikt nie wątpi w umiejętności Mary Sue.

Czuć jak bije ode mnie.
Della: I uderza prawym sierpowym.

Uczę się też walki bronią białą, ale o to dba Otheos - mój nauczyciel.
Della: Broń potraktowano jak pralkę - calgonem.

Pewnie zapytacie jak się to robię.
Della: Mleczarz odwiedza kobitkę i ta kobitka bierze butelkę. Mleko się zazwyczaj trochę wylewa, ale to raczej nie przeszkadza.

Chodzi o to, że jeszcze nie byłam w Hogwarcie mimo, że mam 16 lat.
Della: Krąży jedynie wokoło szkoły. Jak jeden skromny analizator.

Wszystkiego uczył mnie najpierw Otheos, a później ojciec. Mam już przerobiony cały hogwarcki materiał.
Della: Druty poszły w ruch na jej drodze szycia.

W tym roku pójdę tam po raz pierwszy.
Della: I do pierwszej klasy?

Mimo to dalej będę się tego uczyć. Po prostu będę się teleportować do Mrocznego Dworu. Jakim cudem? To jeszcze jeden skutek uboczny rytuału - bezszelestna teleportacja omijająca wszelkie bariery.
Della: Kolejna wielka zdolność Mary Sue.

Dlatego robię za szpiega w Zakonie. Po prostu teleportuje się wprost na zebranie ukryta pod peleryną niewidką.
Della: To wielka Avada Ravena Atrita Meropa Kristal Gwyneth Riddle nie umie zaklęcia kameleona?

Oczywiście nie zawsze mogę to robić, bo w końcu ten stary wielbiciel szlam zorientowałby się.
Della: I dał ci klapsa dropsa.

Jeśli chodzi o moje dzieciństwo to w rok po moim urodzeniu i pół roku po rytuale ojciec zniknął z powierzchni ziemi.
Della: I wylądował na Marsie.

Cały czas mieszkałam w dworze doglądana przez skrzaty i wychowywana przez Bellatrix i Narcyzę.
Della: BellatriKS miała przepustkę z Azkabanu raz w tygodniu na doglądanie prawidłowego rozwoju córki Czarnego Pana.

Stąd też bardzo dobrze znam Draco. Przyjaźnimy się. Mamy identyczne poglądy na świat. Czyli? Czysta krew ponad wszystko!
Della: YEAH!

Od małego byłam wychowywana w wierze, że mugole są od nas gorsi.
Della: To Czarny Pan już nawet sektę założył? Zakonnicy do boju! Zabijać niewiernych!

Śmierciożercy specjalnie dla mnie sprowadzali ich do dworu, bym mogła w spokoju ćwiczyć Niewybaczalne. Pierwszego udanego cruciatusa rzuciłam w wieku 8 lat.
Della: Z czarnowłosą Barbie w dłoni.

Nie mówiłam jeszcze o wyglądzie: śliczna, wysoka, szczupła dziewczyna z intensywnie zielonymi oczami, czarnymi, prostymi, długimi do połowy pleców włosami, bladą cerą i mocnym makijażem, ubrana jeśli nie w szaty hogwarckie, praktycznie zawsze w którąś z jej licznych czarnych sukienek - cała ja.
Della: *zgon* i oczywiście:
MHROK!


Jestem okrutna i szalona.
Della: Jesteś szalona! Jesteś spalona…

Połączenie doprawdy wybuchowe.
Della: …jesteś zwęglona!

Gdy idę zabijać i torturować jestem zimną i okrutną kobietą.
Della: Biała Czarownica Narni. Rzucamy oksymorony na ludzi!

Gdy idę imprezować, bądź spędzać czas z przyjaciółmi nieźle mi odwala.
Della: Tłuczkiem? Każda kolejna Mary Sue jest coraz wybitniejsza. Jak ona uderzyła w siebie tłuczek?

To tyle o mnie.
Della: Dobrze, że się streściła.

~~~~~~~~~~~~~~~~

No, czyli pierwsza notka już za mną. [pierwsze córeczki robaczyweczki] Podobno najtrudniej jest zacząć. Nie zraźcie się na początku, [*zezuje*] następne rozdziały będą dłuższe, a narracja trzecioosooba. Po prostu musiałam opisać Av, a tak wyszło najlepiej. [*kolejny zez*] Przepraszam za powtórzenia, ale nie dało się ich uniknąć. [oczywiście, oczywiście…] Również nagłówek się zmieni. A autorka [szybko się przestawiła na narrację trzecioosobową] ma skłonność do przesady i dziwnych imion, [nie zauważyłam] ale stara się nad tym pracować^^. [nad jeszcze dziwniejszymi?] Jak czegoś nie wiecie to pytajcie, chętnie odpowiem. [Gdzie kanon? Nie widzę odpowiedzi.] I pamiętajcie!Komentarze karmią wena. xD [Mam nadzieję, że nie lubisz Danonków.]

ROZDZIAŁ I
Był cichy, gorący letni dzień.
Della: Lecz mhrok się przez niego przebił.

Gdzieś w Anglii stał potężny, ciemny dwór.
Della: A w tym dworze były lochy.

Stał tam już od bardzo dawna.
Della: (lochy też)

Zbudowany z ciężkich, kamiennych bloków odpychał wyglądem.
Della: Bo styl gotycki jest ładniejszy.

Jednak w środku mimo całkiem wczesnej godziny, panował ruch.
Della: Jednak wieczorem Ruch już nie panował.

Skrzaty uwijały się jak w ukropie chcąc zdążyć z przygotowaniem śniadania na czas. Wszędzie można było zobaczyć ludzi w czarnych szatach, pozdrawiających się lekkim kiwnięciem głowy.
Della: I czekających na wieczór, by odprawić czarną mszę.

Jednak ktoś spał spokojnym, niczym niezakłóconym snem.
Della: *TRZASK*

Była to Avada. Szesnastoletnia dziewczyna miała dziś po raz pierwszy pojechać do Hogwartu.
Della: I przestać krążyć wokół niego.

- Panienko Riddle! - Pukanie rozniosło się echem po komnacie. - Czas wstawać! Musi panienka zdążyć na pociąg!
Della: Na pociąg wyściełany czarnym pluszem o imieniu Mhrok.

- Już wstaje Bellatrix!
Della: To BellatriKS krzyczała przez sen?

- Dziewczyna powoli podniosła się z łóżka. - Zawołaj Pantofelkę!
Della:
- Pantofelko!
- Kapciuszku!
- Pantofelko!
- Och…


W tym czasie nastolatka poszła do łazienki [*kwik analizatorki*], wzięła szybki prysznic, zdążyła się ubrać i pomalować.
Della: A szczegółów nie łaska?

Gdy weszła spowrotem do komnaty, skrzat już na nią czekał.
Della: Avada mnie zaraz trafi. Z POWROTEM.

- Pantofelko, przynieś mi tu śniadanie. I powiedz ojcu, że zejdę do niego za pół godziny.
Della: W końcu Czarny Pan nie może czekać.

- Dobrze, panienko. - Skrzat ukłonił się i znikł.
Della: I odleciał na Marsa.

Po chwili Pantofelka przyniosła tacę z jedzeniem.
Della: Ciekawe, co jedzą na Marsie.

Gdy minął czas, Av teleportowała się przed drzwi Sali Tronowej.
Della: Już na Ziemi.
[Voldemorta koronowano na króla Anglii?]


Pchnęła je i weszła do środka. Po przeciwległym końcu sali stał Czarny Pan,
Della: To stąd ,,Pan’’? Po przeciwległym… to znaczy gdzie?

a wokół jego poplecznicy kłaniali się mu i składali raporty.
Della: No król.

- Witaj ojcze... - Podeszła do niego.
Della: Księżniczka ^^. Pamiętnika tylko brakuje.

- Witam cię, Avado.
Della: Na kogo cię rzucić?

- Dziś wyjeżdżam. Mogę pójść sama na stacje?
Della: Moc będzie z tobą.

- Nie, nie możesz. Yaxley cię odprowadzi
Della: Personifikacja? xD

- Ojcze... - Av była mocno zniecierpliwiona. - Mam szesnaście lat i Czarną Magię wykutą na pamięć.
Della: O! A jak wkuć wf?

Niby, co może mi się stać?!
Della: Możesz w kogoś uderzyć.

- Nigdy nic nie wiadomo! Pójdziesz z Yaxley’em!
- Ale deportuję się stąd prosto na peron! A tam już będzie Dracon i reszta.
Della: Malfoys and company.

- No i Lucjusz... Dobrze, niech Ci będzie. Tu masz 500 galeonów - powinno Ci wystarczyć na jakiś czas. - Mężczyzna podał jej ciężką sakiewkę.
Della: *rzuca się by przechwycić* Gdzie można rozmienić walutę?

-Dzięki. Kiedy będą lekcje?
Della: Kiedy najbardziej nie masz na nie ochoty.

- Ze mną we wtorki po południu, a z Otheosem w soboty po obiedzie. Nie zapomnij o nich!
Della: Trudno zapomnieć o koszmarze.

- Nie zapomnę. Pójdę już, muszę jeszcze dokończyć pakowanie kufra. Żegnaj!
- Żegnaj! Widzimy się we wtorek...
Della: A nuż nie?

Dziewczyna wyszła, a Śmierciożercy wrócili do przerwanego zajęcia. Kiedy dotarła do swojej komnaty, rzuciła się na łóżko i zawołała:- Pantofelko!
Della:
- Kapciuszku!
- Pantofelko!
- Och…


- Tak, panienko? - Skrzatka zjawiła się natychmiast.
Della: Skrzaty powinny startować w zawodach.

- Skończ mnie pakować. - Wyczarowała magiczny odtwarzacz muzyki i zaczęła jej słuchać.
Della: Co za leń…

Gdy minęła godzina 10.30 zeszła do hollu i teleportowała się wprost na peron 9 i 3/4.
Della: Czy holly to nie ostrokrzew?

Zaczeła się rozglądać, ale nigdzie nie widząc Dracona, usiadła na kufrze i postanowiła czekać. Nie daleko niej przeszedł chłopak o kruczoczarnych rozczochranych włosach, ubrany w za duże mugolskie ciuchy. W pewnym momencie zatrzymał się i popatrzył się na nią. "O! Jest i Potter" pomyślała.
Della: Na szczęście tylko jeden.

- No i na co się gapisz, okularniku? - burkneła.
Della: *patrzy krytycznie na tę beznadziejną zniewagę*

Gryfon spojrzał na nią jeszcze raz i ruszył przed siebie.
Della: Chyba poczuję sympatię do Pottera w tym fiku tworze.

W tym momencie usłyszała czyjś krzyk.
Della: We własnej głowie.

-Av! Tu jestem! - To Draco stał i machał do niej, a za nim można było dostrzec państwa Malfoy.
Della: Te państwa to gdzie leżą? Nigdy o takich nie słyszałam.

Ona wstała, wzięła kufer i poszła w jego stronę.
Della: Ja wstałam, założyłam piżamę i poszłam spać, mając dość.

- Witam państwa.
Della: Znowu personifikacja?

Cześć Draco. Jak minął ci ostatni tydzień wakacji?
Della: Jak z procy.

- Witaj, panienko Riddle - To Narcyza jak zawsze wystrojona, z nienaganną fryzurą i makijażem. Avada lubiła ją. W końcu jakby na to nie patrzyć, ona wraz z Bellą wychowały ją.
Della: Kiepsko im ta hodowla wyszła.

- Dzięki, dobrze. Chodź już do pociągu. Poznasz resztę! - Draco ruszył w stronę wagonu.
Della: Resztę czego? Opowieści z procy wystrzelonej czy składni Crabbe’a i Goyle’a?

Dziewczyna poszła za nim, ciągnąc swój kufer. Chłopak pomógł jej go wnieść do środka, poczym zaczął sprawdzać wszystkie przedziały.
- Tu są! Co się tak wleczesz?
Della: Faceci są beznadziejni.

- Zamknij się, już idę przecież. - Razem weszli do przedziału.
Della: I pewnie nie zaklinowali się w przejściu.

- Witajcie. To jest Avada Riddle. Córka Czarnego Pana.
Della: Pewnie cały świat już wie.

Ma jej z głowy włos nie spaść. Zrozumiano? - Malfoy popatrzył się na nich sugestywnie, a oni kiwnęli głowami. - To jest Crabbe, Goyle, Zabini Blaise, Teodor Nott, Sabina Eve i Pansy Parkinson. - Pokazywał na każdego pokolei.
Della: Kolej koleją tory, a Delicja smakuje delicje (czyt. bliska zgonu).

Wolne miejsca były naprzeciwko dziewczyny, siedzącej ze znudzoną miną, patrzącej się w okno, nazywanej Sabiną i pomiędzy dwoma milczącymi osiłkami. Av wiedziała, że ich ojcowie są Śmierciożercami, jednak ich samych widziała po raz pierwszy. Do Mrocznego Dworu nie wpuszczano niepełnoletnich, wyjątek stanowił Draco - przyjaciel dziewczyny. No i oczywiście dzieci szlam i mugoli, ale one już nigdy go nie opuszczały.
Della: Zostawały towarzyszami wampirów. Volturi niech się schowają.

Usiadła przy oknie, na przeciwko Eve. Tymczasem pociąg ruszył, a jego pasażerowie zajeli się rozmową. Sabina pochyliła się w kierunku Avady i zaczęła rozmowę.
- Hej, jestem Sabina.
Della: Hej, jestem Delicja i nie lubię cię od pierwszego spojrzenia.

- Cześć, mów mi Av, krócej jest i ludzie nie zwracają uwagi - wyszczerzyła się.
Della: Może sztuczna szczeżuja dla koleżanki?

- Miło mi poznać. Kto by pomyślał, że Czarny Pan ma córkę.
Della: Yhm… do pewnego czasu nie myślano…

- Nikt o tym nie wiedział oprócz skrzatów, Śmierciożerców i Draco.
Della: Skrzaty całej Anglii się nie wygadały?

- Draco? Znał Cię wcześniej?
Della: Później już nie.

- Taak, przyjaźnimy się od małego, jego matka wraz z Bellatrix Lastrange, wychowywały mnie, gdy ojciec znikł.
Della: Na Marsie (przyp.).

- No tak... Czemu nie poszłaś wcześniej do Hogwartu?
Della: Bo wokół niego krążyła (przyp.)

- Ojciec tak postanowił.
Della: Aby nabrała kondycji.

Powiedział Belli, że uczyć mnie będzie Otheos. Kiedy powrócił sam zaczął mnie uczyć, a Otheos został już tylko nauczycielem walki bronią białą.
Della: To on wszystkie bronie calgonem traktuje?

Dopiero w tym roku razem uzgodniliśmy, że powinnam iść pomiędzy rówieśników.
Della: A nie jedynie oglądać ich w czasie swego maratonu.

- No i dobrze! Inaczej pewnie poznałabym Cię dopiero za dwa lata!
Della: Ogromna strata by to była…

- Czyli ty też masz takie plany...
Della: Ach, te wężyki…

- Nooo, zresztą jak wszyscy w tym przedziale, pomijając Pansy.
Della: *zdezorientowana*

- A ona to czemu nie?
Della: ?

- Hmm... Dobre pytanie. Widzisz, ona nie chce być kimś w rodzaju Bellatrix, woli być taką Narcyzą: popierającą Czarnego Pana, żoną Śmierciożercy.
Della: Praktyczne. Nie zamkną cię za bycie Śmierciożercą, a pomagać im będziesz.

- W tym momencie obie dziewczyny popatrzyły na Pansy klejącą się do Dracona, który nie miał zbyt szczęśliwą miny. Nott z Zabinim chichotali cicho.
Della: Ośmiorniczka i jej macki – perfekcyjne klejenie.

- Dobrze, że przyjechałaś, bo już nie mogłam wytrzymać z tą idiotką - szepnęła.
Della: A z tą się da?

- Coś mi się wydaje, że ona za mną nie przepada... - Parkinson patrzyła się właśnie na nią złośliwym wzrokiem.
Della: Ona cię loffffa! Jak każdą Mary Sue, która lepi się do jej faceta!

- No i co się dziwisz? Przyszłaś tu z Draco i właśnie szepczesz ze mną. Jest pewna, że ją obgadujemy. Myśli, że chcesz jej odebrać przyjaciółkę i chłopaka.
Della: Tu jest macka haczyk.

- Chłopaka? No, no. Nie pochwalił mi się, cham jeden.
Della: Szkoda, że nie ham ^^

Wybacz, nie zamierzam jej zabierać ani ciebie, ani jego.
Della: Są bezpieczni w szufladzie Parkinson.

- Daj spokój!
Della: Requiescat In Pace.

Oczywiście, że nie są razem, tylko Pansy lata tak za nim od drugiej klasy.
Della: Na miotle, dlatego jej nie idzie.

A ja bynajmniej nie jestem jej przyjaciółką, po prostu byłyśmy jedynymi dziewczynami w tej paczce i jak trzeba było iść na zakupy, albo pogadać o kosmetykach to miałam tylko ją. - Sabina wzruszyła ramionami. - Nic Ci nie zrobi, nawet nie powie głośno tego, co myśli... Ze względu na twojego ojca i Dracona.
Della: Mieszanka blond-mop ma teraz wzięcie.

- Spróbowałaby tylko - mruknęła Av groźnym tonem.
Della: Rzucisz się na nią, Avado?

Odchyliła się i oparła plecami o ścianę. Tak na rozmowie minęła im prawie cała podróż.
Della: A reszta podróży? Chyba raczej nie na czytaniu?

- Daleko jeszcze? - Rzuciła pytanie już do wszystkich
Della: Wcześniej do jednego wszystkiego je rzucała.

- Już nie, za jakieś pół godziny dojedziemy. Przebierzmy się już - odparł Nott - Prawie wszyscy zaczęli zmieniać ubrania.
Della: O.o

- A ty, czego nie zakładasz szat? - Parkinson już zdążyła się do czegoś przyczepić.
Della: Bo nie ma zamiaru rozbierać się z przeciwną płcią w jednym przedziale?

- Nie zamierzam paradować w tych bezbarwnych ciuchach. Przebiorę się po ceremonii.
Della: Złudne nadzieje. A czy ona przypadkiem nie paradowała w tych ,,bezbarwnych ciuchach’’ po domu?

- w głosie Avady słychać było ostrzegawcze nuty.
Della: D na wielkiej i małej oktawie, czy F na małej i razkreślnej? Nie… chyba żadnej.

Pansy już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale Malfoy ją uprzedził.
Della: Wypluł dwie półnuty. Dało nam to całość.

- Nawet nie próbuj, jest strasznie uparta. Jak już postanowiła, niczym nie zmusisz jej by zmieniła zdanie. - Ślizonkę przytkało.
Della: I nie miała z tym nic wspólnego rura aluminiowa…

Tymczasem pociąg się zatrzymał. Wszyscy zaczęli pchać się do wyjścia, zostawiając kufry.
Della: Przepychać się do wyjścia.

Jednak Av jak zwykle musiała zrobić coś inaczej. Nie zważając na resztę, złapała rączkę i pociągnęła go za sobą.
Della: Psychopatka.

- Co ci znowu? Zostaw go tutaj. Skrzaty przeniosą je do zamku. - Tak mógł do niej mówić tylko Draco.
Della: Bo nikt inny nie jest godny mówić do Mary Sue.

- Oszalałeś? Wiesz ile ja tam mam czarnomagicznych przedmiotów?! Zaczynając od eliksirów, na Medalionie Slytherina kończąc! - Pozostali, aż przystanęli, kiedy to usłyszeli.
Della: Jeden z pozostałych zaczął się rżeć i krzyczeć: MHROK!

- Cicho! Nie tak głośno. Przedział jest otwarty. Daj ten kufer, to ci pomogę.
- Masz, ale poczekaj chwilę. - Zatoczyła ręką koło nad kufrem i pojawiła się biała mgiełka, która po chwili wsiąkła w niego. - Teraz prawie nic nie będzie ważył.
Della: Będzie miał za to problemy ze wzrokiem przez tę mgłę.

Draco dostrzegając miny swoich przyjaciół wyjaśni:
Della: Zmieniamy czas na przyszły?

- Avada umie magię bezróżdżkową.
Della: I Magię Czarną! Czarną!

– Wszyscy powoli zaczęli wychodzić z przedziału. Gdy już przepchali się do wyjścia usłyszeli głos.
Della: Aluminiowy ^^

- Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni tutaj!
- Kto to? - Młoda Riddle spytała się Draco i Sabiny.
Della: To starszA żyje?

- Rubeus Hagrid. Gajowy. Przepływa razem z pierwszakami jezioro na łódkach. - Eve pośpieszyła z wyjaśnieniem.
- Jest półolbrzymem. Parszywy mieszaniec. - Draco splunął. - Powinnaś iść do niego.
Della: Nie cierpię rasizmu.

- Niby czemu? - Jej jak zwykle coś nie pasowało.
Della: Bo jest rozpieszczonym bachorem i Mary Sue. Te tak mają.

- Bo jesteś tutaj pierwszy raz. Tradycja i wogóle.
Della: Agr! A gdzie tradycja ortografii?!

- Mało obchodzą mnie tradycje.
Della: To wszystko wyjaśnia.

Nigdzie nie idę bez was. - Doszli do miejsca, gdzie czekały na nich powozy. - Testrale...
Della: Tak, tak… Mhrok. Zaczyna mnie to nudzić.

- Mało kto ze Slytherinu ich nie widzi - odparł Draco.
Della: Bo wszyscy są mhroczni.

- Chodźcie tutaj. - Władowali się do wolnego powozu, a razem z nimi Nott. Pansy też chciała, ale ku uldze dziedzica Malfoy’ów, już się nie zmieściła i odeszła z obrażoną miną.
Della: Na kolana trza było.

Droga upłynęła im na rozmowie. Gdy wysiadali przed Hogwartem. Dziewczyna omiotła zamek wzrokiem.
Della: Voldemopem rzecz jasna.

- Całkiem przyzwoicie wygląda. Mam nadzieje, że lochy są tu porządne.
Della: Oj, tak. Lochy są porządne ^^

- Porządne, porządne, ale najpierw idziemy do Wielkiej Sali, a ty musisz zaczekać w Wejściowej na McGonagall i pierwszorocznych - poinstruował ją, Dracon.
- Ehh... Niech będzie, spotkamy się przy sole Zielonych.
Della: Że gdzie?! Kto soli Zielonych? I kim oni są? xD

- Usiadła przy ścianie i popatrzyła się za oddalającymi Ślizgonami. Czekała tak jeszcze jakieś 10 minut. Później zobaczyła schodząca ze schodów McGonagall i uczniów wchodzących do hollu.
Della: Tak… do ostrokrzewu.

- Panno Riddle! Proszę natychmiast wstać!
Della: I polatać wokół szkoły. Najlepiej z Voldemopem. Albo na nim.

- Mhm... - mruknęła dziewczyna i powoli podniosła się z ziemi.
Della: A ja myślałam, że w Hogwarcie są posadzki albo cuś.

Tymczasem nauczycielka, zaczęła swoją nudną przemowę. Avada nie miała zamiaru jej słuchać. Wyciągnęła z kieszeni odtwarzacz i puściła muzykę. Słuchawki schowała dopiero, gdy zobaczyła, że vicedyrektorka obraca się w jej stronę.
Della: ZuA i niegrzeczna Riddle. *skreśla*

- A panna poczeka tutaj na pana Filcha. Zawiadomi cię on, kiedy masz wejść do sali.
Della: Bo inaczej wszystkich zabijesz imieniem, jeśli nie będą przygotowani.

- Dobra. - Nie zwracając na nikogo uwagi, znów usiadła na ziemi i założyła słuchawki.
Della: No i pewnie nie usłyszy wołania Filcha. Aczkolwiek może i słuch ma tak doskonały?

CDN.


Analiza: Harry Potter i Córka Voldemorta rozdział 4

Pratsch powrócił w kłębie różowego dymu niczym TALKSIDŁO KAMEN.
Sardynka zakrztusiła się dymem, próbując wyśmiać Szopa od geja.
A potem otworzyła bloga i oślepła, zapominając, jaki gałkowypalający był.
Pratsch umiejętnie zakrył się kocem robiącym za pelerynę.
Puścił bąka z fioletowej radości i z poważną miną spojrzał na Sardynkę.
Sardynka ómarła.


Kolejnej nocy Harry miał tak zwane wolne

Sardynka: To znaczy, że miał wolne tylko na papierku? A i tak polazł do roboty?
Pratsch: Rozwolne...
Sardynka: Że co?XD Rozwolnienie?
Pratsch: Rozwolne gacie... Takie w sam raz na rozwolnienie.

O ile dobrze zrozumiał to była w połowie elfem i w połowie demonem

Sardynka: Jaki on światły xD
Pratsch: Czego to w Hogwarcie nie uczą... Analiza słowna Imion i Nazwisk.

po głowie za to kręciła mu się Lileath

Pratsch: Jesu, ale ciasno miała xD
Sardynka: Ciasno by było, jakby Sen przyszedł, ale że była sama... Zresztą ona go napastuje, mobing!
Pratsch: *przytakuje*

Miała na sobie tylko prawie przezroczysty szlafrok z kryształów.

Sardynka: Tylko prawie przezroczysty.
Pratsch: Tylko przeźroczysty, czy prawie przeźroczysty?
Sardynka: Prawie przeźroczysty, ale tylko prawie. Bo kryształy nie były fulliczardż.
Pratsch: Ja nie potrafię tego rozgryźć...
Sardynka: *pat pat*
Pratsch: Kryształy są za twarde...

Harry zaczął się jąkać jak małe dziecko

Sardynka: Nie wiem jak inni, ale ja się nie jąkałam, będąc berbeciem.
Pratsch: Myślałem, że dzieci gaworzą...
Sardynka: W magicznym świecie się jąkają. I oni mieli zawładnąć światem xD
Pratsch: Zresztą Harry jest inny, on tak potrafi. Aaa, no i pan Jezus xD

Moja moc jest inna i nie mogę jej łączyć z Twoją…

Sardynka: I nici z dzieci...
Pratsch: HA-HA-HA
Sardynka: To już może się zawinąć i sobie iść xD
Pratsch: To pewnie jak z krwią... Żywemu nie utoczą dla martwego, ale w drugą stronę to już tak.

Tej nocy Harry po raz pierwszy kochał się z kobietą, i całe Królestwo Elfów i Czeluście Demonów dowiedziały się, że Lileath, następczyni Tronu Jedności, kocha z wzajemnością Wybranka Szatana.

Pratsch: Ale musiało im być przyjemnie…
Sardynka: No co ty! Zero prywatności! Jak za czasów średniowiecza, a myślałam, że idziemy w przód…
Pratsch: A myślisz, że od czego jest internet? Red Tuba nie oglądasz?
Sardynka: O matko xDDD

Harry poczuł, że coś uwiera go w plecy.

Sardynka: *ma brudne myśli* Ach ten Lestat...
Pratsch: A to Lileath, czy jak jej tam xD
Sardynka: Nie no, LESTAT. Kopsnij proszku do prania, bo mam nieczyste myśli!

Harry po chwili uświadomił sobie, że wyrosły mu skrzydła.

Pratsch: *zapodaje kreta*
Sardynka: Już nie trzeba. To tylko skrzydła ._. Teraz jest aniołem?oO'
Pratsch: Pies go wie...

Zastanawiał się, czy ta piękna istota mogła pokochać kogoś takiego jak on.

Sardynka: Ja tam bym go nie pokochała. Bziiidal.

jej poddani nie umieli seryjnego mordercy śmierciożerców, więc postanowiła zaczaić się w miejscu, gdzie jest zgromadzona cała energia dobra.

Sardynka: Nie rozumiem tego zdania xD Translejt, plis.
Pratsch: Oni nie byli w stanie przyrządzić marmolady z truskawek, więc nauczyli się z marchewek. I dlatego wyrosły im zęby, a później zaczęli zbierać jagody i tak powstał czokapik.
Sardynka: Pierzesz mi mózg teraz, prawda?
Pratsch: Nie, to kwintesencja najlepszych marmolad xD
Sardynka: Twoja babcia robi najlepsze ;3

Harry wszedł spokojnym krokiem do klasy siódmo rocznych

Sardynka: Siódmo rocznych?
Pratsch: A gu gu?
Sardynka: A gu ga!
Pratsch: Nie no, dzieci w wieku 7 lat tak nie mówią... Sorry, błąd merytoryczno-zawartościowy xD

Podniosły się podniecone szepty i szmery, ale Harry pozostał obojętny na ten rodzaj doceniania jego osoby.

Sardynka: Skrzydła jako afrodyzjak?
Pratsch: Nie, teraz wszyscy pomyśleli, że umarli.

Kiedy zbliżył się do biurka i do ławki w której siedziała osoba, której nigdy wcześniej nie widział, jego czuł zmysł wampira wszczął dziki alarm.

Sardynka: IJO IJO!
Pratsch: Poli się, poli się stodoła!
Sardynka: *wyobraża sobie alarm biegający dziko po głowie Pottera*

Gdy spojrzał w te oczy i w ogóle zobaczył jak wyglądała, śniadanie, które zjadł na biegu przewróciło się w jego żołądku.

Sardynka: O cholera, ale brzydka musiała być xD
Pratsch: Ja bym ją najpierw w ogóle zobaczył, a dopiero potem w oczy patrzył. I jak można zjeść śniadanie na biegu? To jakoś w samochodzie tacka na skrzyni biegów wyśrodkowana na bieg np.5?
Sardynka: Możliwe xD

Harry Potter na pewno nie był zwykłym człowiekiem.

Pratsch: JESU...OO
Sardynka: No ciekawe, z pleców wyrastają mu skrzydła, a paszczy kły, ale on na pewno jest ZWYKŁYM człowiekiem xD
Pratsch: No nie... Skąd ona wiedziała?!

To wszystko przestało jej się podobać.

Sardynka: Mou? Nie lubi skrzydełek?._.

Harry otworzył magiczną listę z nazwiskami klasy

Sardynka: MAGICZNĄ listę? A jaka to? Świeci na różowo i robi ijo ijo?
Pratsch: A w niej napis: Mamy Cię!
Sardynka: Gorzej…

poszukał wzrokiem nazwiska Voldemorta. Było na końcu z notatką, że jest to dopiero co przyjęta osoba.

Sardynka: Dodają notatki do nowoprzyjętych, żeby można było łatwiej ich odnaleźć i potem bawić się w kocenie?
Pratsch: Przykleja się do pleców jak karteczki „kopnij mnie!”.
Sardynka: Raczej "mam zapałki, mogę obliczać długość kibla".

Po lekcji, nie zadając pracy domowej, Harry niemal wyleciał z klasy i skierował się wprost do gabinetu McGonagall.

Sardynka: Niemal? Przecież ma skrzydła xD
Pratsch: Wiesz, wyważył drzwi i się o nie potknął... Dlatego niemal.

a McGonagall mimowolnie wzdrygnęła się gdy wymówił imię tego którego unicestwił.

Sardynka: A myślałam, że to nazwisko było oO'
Pratsch: Niejednemu psu Burek. I tak wiadomo, o kogo chodzi.

Rozumiem, że nie możemy oceniać i sądzić jej z góry, bo to absurd,

Sardynka: I dlatego notka w magicznej liście, że jest nowa xD "gotowa do kocenia".
Pratsch: Skazuję cię na 5 lat prac w kamieniołomach!
Sardynka: Będziesz kopać rów xD

Harry skończył wywód i chciał wyjść ale przypomniał sobie, że chciał prosić o kilka dni wolnego.

Sardynka: Powala mnie xD Krzyczy na dyrektorkę, a potem przypomina sobie, że w sumie przyszedł po wolne.
Pratsch: Skończyłem... teraz chcę wolne!
Sardynka: A uświadomienie jej, że mają w szkole pomiot Voldzia to tak po drodze xD

znajdź zaklęcie żeby chociaż zamaskować te skrzydła, bo uczniowie panikują.

Sardynka: Może jeszcze je sam wymyśli, skoro taki z niego chojrak-.-
Pratsch: Mówiłem, że wszyscy ómarli xD
Sardynka: Wepchnijcie je z powrotem w plecy, to tylko wystające łopatki.

i mimowolnie na widok jej czarnych oczu wzdrygnął się. Były jak lód.

Sardynka: A ja byłam pewna, że lód jest przeźroczysty z delikatną niebieskawą nutką, a nie czarny xD
Pratsch: Wszystko mimowolnie, a jak przychodzi do kochania, to już trzeba zmuszać xD

- Więc zmykaj do dormitorium. Nie wolno chodzić po korytarzach kiedy trwają lekcje!

Sardynka: Se wymyślił. A do kibla wolno?

ale miała w sobie wdzięk i piękny uśmiech, którym go właśnie obdarzyła.

Sardynka: Miała w sobie uśmiech? "Światło! Nosisz je w sobie!"
Pratsch: JA CHCĘ, JA CHCĘ *zdziera jej uśmiech i wdzięk*

Jedyne co nie pasowało Harremu do tej układanki, to jej wzrok, tak bardzo zimny i smutny za jednym razem.

Sardynka: Za jednym razem...
Pratsch: Och ach, za jednym razem zróbmy tak i na wznak xD

Verity grzecznie pożegnała się z nim i poszła dalej, wcale nie w stronę żadnego z dormitoriów.

Sardynka: *macha w jej stronę płetwą* Jak dobrze, że to już koniec...
Pratsch: Sialalala... Oo... Sardynka jest fioletowa? *patrzy zachłannie, śliniąc się*
Sardynka: To tylko poblask od monitora, Pratschu... Nie rób mi krzywdy, proszę... *zaczyna się wycofywać*
Pratsch: *wyciąga łapki*
Sardynka: *ucieka z krzykiem*

END!

Analiza: Bliźniaki in LOVE

1. Oj, kazirodztwo, kazirodztwo.
2. Szkoda tylko, że autorka porzuciła bloga, zanim przeszła do tej miłości.
3. Nie można mieć wszystkiego, chociaż Della przyznaje, iż bardzo chciałaby poczytać dalszy ciąg tej historii.
4. Ech...
5 Link: TU.
6. Zanim tam wejdziecie, radziłabym założyć jakieś okulary słoneczne.

Przepraszam ze tak dlugo nie bylo noci ale musialam sie uczyc do testu z matmy:( Ale sie oplacilo bo dostalam 5!;)
Della: Ciekawa jestem, co ma z polskiego.

Ok teraz zachecam do czytania:
Prawdziwe oblicze Hermiony Granger
Della: Mnie jakoś zniechęciła.

Hermiona Granger jak zwykle po ukonczeniu szkoly…
Della: Ile razy ona tę szkołę kończyła?

…wracala do domu, stala wlasnie przed drzwiami swojego domu i musiala sie przygotowac na usciski mamy i taty.
Della: Wracała i stała.

Wkoncu sie zdecydowala i otworzyla drzwi ale w domu bylo calkiem ciemno i jakos tak ponuro.
Della: A ja myślałam, że jak jest ciemno, to może być jedynie ,,świetliście’’.

Hermiona troche sie zdziwila ze nie zastala rodzicow w domu, wtem zobaczyla list z czerwona roza na stole
Della: No nie wiem, najpierw przygotowania do spotkania z rodzicami, a teraz czerwona róża czekająca na nią z listem. Coś tu jest nie tak.

zaciekawiona spojzala na niego
Della: Najpierw zobaczyła list, potem na niego spojrzała.

i zaczela czytac:
Della: Analizując po kolei każdy błąd.

Droga Hermiono a raczej Stello!
Della: Zaczyna się.

Przepraszamy cie ze nie ma nas w domu ale musielismy koniecznie wyjechac, napewno dziwisz sie dlaczego nazwalismy cie Stella?
Della: Ja się nie dziwię. Już nic mnie nie zdziwi w blogach. A Hermiona, która tak naprawdę nie nazywa się Hermiona, to już codzienność.

Odpowiedz moze byc szokujaca ale nie moglismy dluzej zwlekac.
Della: Dumbledore wreszcie odkrył, że Hermiona urosła i przestał wypłacać becikowe.

Obiecalismy sobie z tata ze powiemy ci to teraz otoz to jest twoje prawdziwe imie, nie jestes nasza corka wrecz przeciwnie adoptowalismy cie jak mialas roczek twoi rodzice pragneli zostawic sobie tylko swojego synka twojego brata blizniaka.
Della: HA! To jest jedno zdanie. A ile informacji! Geniusz aŁtorek mnie zachwyca!

Dlatego tez dostalas ten list z Hogwartu. Twoje prawdziwe imie to : Stella Malfoy.
Della: To teraz zgadujmy, kim jest ten bliźniak. Ma ktoś jakiś pomysł?

Przepraszamy ze informujemy cie o tym w liscie ale nie moglismy powiedziec ci tego prosto w twarz!
Della: Trzeba było w profil.

Twoi prawdziwi rodzice nazywaja sie : Lucjusz Malfoy i Narcyza Malfoy a twoj brat blizniak to : Draco Malfoy!
Della: Cóż za podobieństwo!

Twoi rodzice przyjada po ciebie w niedziele!
Della: I zabiorą do kościoła na uroczystość, gdzie będzie sporo mnichów w czarnych szatach i białych maskach.

Kochamy cie Stello!
Rodzina Granger!
Della: Za to SZOO cię nie koffffa!

Hermiona a raczej Stella zaniemowila!
Della: A wcześniej taka rozgadana była, że hej!

Ona i Malfoy maja byc rodzenstwem? Nie to nie mozliwe!!
Della: Nie ma rzeczy niemożliwych wśród blogów, są tylko nieprawdopodobne.

Wkoncu Hermiona/Stella zobaczyla jeszcze jakas koperte na stole :
Della: Bez róży? No wiecie co…

Stello w tej kopercie znajduje sie 3000 Galeonow
Della: Odwołuję poprzednią pretensję.

masz kupic sobie nowych ubran, tak zarzyczyl sobie twoj ojciec.
Della: Mój ojciec nie daje mi na ubrania. Gdzie tu sprawiedliwość?

Stella znowu zaniemowila!
Della: Bo znowuż się rozgadała!

Jest teraz piatek do niedzieli mam 3 dni,
Della: Może ja liczyć nie umiem, ale dwa dni.

nie moge w to uwierzyc!
Della: Mnie też rzyć uwiera.

W tym samym czasie w domu Malfoy'ow:
Della: Oczywiście nazwisko bezbłędnie odmienione.

-Draco! Choc do salonu musimy ci cos powiedziec!-Krzyczal Lucjusz do syna.
Della: Czyli w stronę drugiego końca posiadłości

Draco niechetnie zszedl z gory a potem skierowal sie do salonu
Della: Słuch ma zabójczy.

kiedy tam wszedl zobaczyl ze jego amtka ma troche sklopotana mine zdziwil sie troche a potem usiadl na kanape i sluchal.
Della: Słuchał ciszy zapewne. Skoro taki wrzask był w stanie usłyszeć, to i ciszę zdoła.

-Draco nie bede owijal w bawelne, ty masz siostre.
Della: Malfoyowie zawsze tacy konkretni…

Draco tak samo jak Stella zaniemowil!
Della: I tak jak Stella, był wcześniej rozgadany!

-Ja siostre to nie mozliwe kim ona jest skad ja wytrzasneliscie?
Della: Feniks przyniósł bądź z dyni wyjęli.

-Draco nie krzycz na nas wiemy ze to dla ciebie szok, twoja siostra nazywa sie Stella Malfoy, teraz nazywa sie chyba Hermina ale nie jestem pewiem.
Della: Co za wyrafinowana logika. Nazywa się Stella Malfoy, lecz teraz nazywa się prawdopodobnie Hermina. Perfekt.

Ona juz wie ze ma brata zostala powiadomiona o tym tez dzisiaj.
Della: Płodny piątek.

Pojedziemy z matka po nia w niedziele, tylko masz sie zachowac jak na Malfoy'ow przystalo!
Della: Pojadą? Czyżby Malfoyowie używali mugolskiego środka transportu? Bo chyba nie dorożką…

Hermiona/Stella dochodzila już
Della: Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać, by nie przerwać.

do siebie po szoku ale tak samo jak Draco byla roztrzesiona!
Della: Zimne to lato.

Pomyslala ze tak sie zmieni zeby Draco jej nie poznal, poprostu da mu druga szanse.
Della: Hmm. Teraz spróbujemy to ogarnąć. Ona się zmieni, by dać drugą szansę Draco.

Z tym postanowieniem wziela koperte z pieniedzmi i poszla na zakupy po jakichs czterech godzinach wrocila zapakowana torebkami ze sklepow. wkoncu zaczela sie pakowac.
Della: Po co się dwa razy pakowała do torebki? Raz chyba wystarczy.

W niedziele Stella obudzila sie bardzo wczesnie umyla sie uczesala w duzy kok
Della: *wyobraża sobie duży kok chodzący po ulicy*

i nalozyla piekna jedwabna sukienke,
Della: *do tego w jedwabnej sukience*

przypiela sobie roze do ramiaczka, umalowala sie, zjadla sniadanie i zaczela czekac na swoich biologicznych rodzicow.
Della: Zapomniała napisać, jakie cienie nałożyła i jakiej firmy błyszczyk użyła.

Wiedziala ze oni sa smierciozercami a ona nie chciala nim byc. Zasmucila sie ale postanowila nie plakac!
Della: Tak, mordowanie i tortury są bardzo smutne.

Okolo godziny 15.30 ktos zapukal do drzwi
Della: No ba! Ktoś!

Hermiona/Stella nie pewnie otworzyla drzwi ale kiedy zobaczyla swoich rodzicow wpuscila ich do srodka, oni przygladali jej sie ze zdziwieniem i nie mogli uwierzyc ze to jest ich corka,
Della: Też nie mogę w to uwierzyć.

ale postanowili nie okazywac tego bowiem wiedzieli ze Lord Voldemort nie zna uczuc i to on uczyl ich ze maja ich nie ukazywac.
Della: Słynne treningi Śmierciożerców.

Wkoncu Lucjusz zapytal:- Wiec to ty jestes nasza corka?
Della: - Nie. Jestem zaledwie jej kokiem.

- Tak- odpowiedziala Stella.
Della: Co za kłamczucha.

- Jak sie nazywalas? Gdzie chodzilas do szkoly? itd. Opowiedz nam o sobie.
Della: Bo Draco nigdy pewnie nie wspominał w listach o Złotym Trio.

- Wiec nazywalam sie Hermiona Granger, chodze do Hogwartu, jestem pilna, uczynna, moimi przyjaciolmi sa... - ale Hermiona nie zdarzyla odpowiedziec bo sie zaciela.
Della: Kiedy goliła kok.

- Kim sa twoi przyjaciele?- zapytala pierwszy raz Narcyza
Della: Może i drugi raz nastąpi.

- To sa wasi wrogowie, to jest Harry Potter i Ronald Weasley.
- Slucham???
Della: Syn chyba nie po nim odziedziczył ten znakomity słuch.

Oni sa twoimi przyjaciolmi?? Masz natychmiast zerwac ta przyjazn!! Ale to natychmiast!
Della: Rozłączyć trojaczki!

- Ale ja nie moge im tak poprostu powiedziec ze Draco Malfoy jest moim bratem i mam przestac sie z nimi przyjaznic!!!- wykrzyczala Stella te slowa w twarz Lucjuszowi.
Della: Bo w profil jest już niemodnie.

- Nie krzycz tan na nas albo...
Della: Nie krzycz opalenizną?

-Albo co zabijecie mnie? Nie obchodzi mnie to mozecie to zrobic, ale Dumbledore(nie wiem czy poprawnie napisalam)
Della: Jakimś cudem jest poprawnie. W odróżnieniu od innych rzeczy.

was wkoncu dopadnie! -Nie no tego juz za wiele! Crusio!-krzyknal Lucjusz
Della: A sio! xD

a Stella zaczela sie wic z bolu upadla na podloge i zaczela sie po niej tarzac a Lucjusz nie zwracajac na to uwagi dalej ja meczyl!
Della: Wiła się z bólu na stojąco *wyobraża to sobie*

-Ty swinio jak mozesz?-wydukala Stella jak Lucjusz przestal ja torturowac.
Della: Były sobie świnki trzy, świnki trzy, świnki trzy. Znalazły i czwartą też, czwartą też, czwartą też.

-Idz na gore i zabierz swoj kufer, tylko sie streszczaj bo nie bedziemy na ciebie czekac!
Della: Pojadą bez niej, choć przyjechali po nią.

Stella poczolgala sie na gore i wziela dopiero co spakowany kufer i wyszla z pokoju. Lucjusz, Narcyza i Stella teleportowali sie do domu rodzinnego Malfoy'ow Stella probowala poprawic sobie fryzure podczas podrozy.
Della: Bo bycie kokiem zobowiązuje.

Gdy w koncu dotarli do domu panstwa Malfoy'ow to Stella pociagnela swoj kufer
Della: To takie dziwne?

i podazyla za swoim biologicznym ojcem w duchu wiedziala ze ona tak samo jak on, Narcyza i Draco bedzie musiala zostac smierciozerczynia ale ona tego nie chciala!
Della: Chciała być tylko skromną uzdrowicielką mieszkającą w domku nad jeziorem.

Jak mogla to zrobic Harremu i Ronowi?
Della: Co te wszystkie autorki z tym haremem?!

Jak ona bedzie mogla oklamywac Dumbledora?
Della: Na bieżąco.

Jak ona bedzie mogla pracowac dla swojego najwiekszego wroga?
Della: Na zmywaku.

Te pytania ciagle ja dreczyly.
Della: Latały jej naokoło głowy niczym talerze.

Gdy weszli do domu to skrzat panstwa Malfoy'ow wzial od Stelli kufer i zaczal go ciagnac na gore.
Della: Wszystkie skrzaty są masochistami. Mogą się teleportować, a męczą się z wniesieniem kufra dwa razy cięższego.

Wtemw drzwiach pojawil sie Draco i zaczal sie tak jakos dziwnie przygladac Stelli wkoncu po chwili krzyknal:
-Granger? Nie chyba nie chyba cie z kims pomylilem.
Della: Zgadzam się.

-Tak chyby tak.- odpowiedziala szybko Stella i przejechala Draco wzrokiem,
Della: Aż rzęsy przy hamowaniu zapiszczały.

mial na sobie spodnie od garnituru, biala koszule, krawat i mial "ulizane" wlosy.
Della: I żel skapywał mu na podłogę.

-Draco pokaz Stelli jej pokuj i oprowadz ja po calym domu!-ryknal Lucjusz do Dracona!
Della: Kiepski ten trening Śmierciożerców. Zero panowania nad sobą.

-I w miedzy czysie opowiedz jej o regulach!-dodal jeszcze na koniec!
Della: 1. Służyć Voldemortowi; 2. Służyć Voldemortowi; 3. Służyć Voldemortowi; 4. W razie nie robienia tego, co w punkcie 3, robić to, co w punkcie 1, a w wyjątkowych przypadkach, co w 2.

Dom byl spory wiec Stella wiedziala ze zajmie im to duzo czasu. Zaczeli od kuchni:
Della: Gościom z arystokratycznych rodów pewnie również pokazują kuchnię na samym początku.

duze okno, eleganckie szafki, stol i skrzat ktory paletal sie od kuchni do lodowki i spowrotem.
Della: To lodówka nie była w kuchni?

Pozniej byla jakalnia:
Della: Gdzie można było jąkać się dowoli.

Pokuj goscinny: Duzy segment, miekki duzy dywan a w dodatku z jednej strony zlota czaszka
Della: *rży się*

krora wyglada jak ludzka.
Della: Sprawdźcie, czy nie macie złotej czaszki.

Zaczeli isc na gore na poczatku byl pokuj z zlotymi drzwiami
Della: Szkoda, że cały dwór nie jest ze złota.

Stelle juz chiala wejsc ale Draco ja powstrzymal i wciagnal do duzego pokoju z wielka szafa, ogromnym lozkiem, fotelem ktory wydal sie Stelli specjalnie ustawiony do uczenia i wielkie lustro.
Della: Fotel specjalnie do uczenia się? Książki z niego wyskakują?

-A teraz mnie posluchaj Stello, -zaczal Draco - ten wielki pokuj ze zlotymi drzwiami jest dla ciebie TABU rozumiesz?
Della: Ok. To kiedy tam idziemy?

Tam nie wolno ci wchodzic!
Della: Można wpełznąć?

Na przeciwko twojego pokoju znajduje sie moj pokuj a po prawej stronie korytarza sypialnia goscinna, aha jeszcze jedno do rodzicow zwracamy sie ojcze i matko nie mozna do nich powiedziec mamo i tato.
Della: Patologia.

Rozumiesz?
Della: Po dłuższym zastanowieniu Hermiona pyta: Mówisz poprawnie po polsku?

No to chyba na tyle aha i jeszcze cos tutaj musiasz zgadzac sie z kazdym zdaniem z rodzicami.
Della: Patrz: Reguł punkt pierwszy.

Jak bedziesz czegos potrzebowala to przyjdz.- rzucil jeszcze Deaco przy wyjsciu i poszedl do siebie zostawiajac Stelle z milionem pytan w glowie.
Della: Módlmy się, żeby autorka nigdy nie napisała tych pytań. Amen.

Archiwum bloga